Przewozy. Tiry na tory?
Programy typu "tiry na tory" udają się już wszędzie, tylko... nie w Polsce. Wprawdzie planowano wprowadzenie takiego, na razie w ramach pilotażu, bo w jego ramach w ciągu roku planowano przewiezienie zaledwie 20 tys. ciężarówek - tylu, ile przez most przez Wisłę w Górze Kalwarii przejeżdża w półtorej doby. Okazało się jednak, że... zabrakło wagonów.
W ubiegłym roku rząd przeznaczył na ten program 15 milionów złotych. Zakładano, że kolej uruchomi dla tirowców specjalne, pilotażowe połączenie między przejściem granicznym w Rzepinie przy zachodniej granicy RP i Suwałkami na wschodzie. Program nazwano pilotażowym, bo w jego ramach w ciągu roku planowano przewiezienie zaledwie 20 tys. ciężarówek - tylu, ile przez most przez Wisłę w Górze Kalwarii przejeżdża w półtorej doby. Okazało się jednak, że... zabrakło wagonów. W dodatku wyszło, że przewiezienie tira z Rzepina do Suwałk na kolejowej platformie kosztowałoby prawie 2 tys. zł, podczas gdy przejechanie takiej trasy na kołach jest prawie o jedną trzecią tańsze. Kolej zrezygnowała więc z zabiegów o wynajęcie wagonów w innych krajach i machnęła ręką na pilotaż.
Tymczasem w Szwajcarii i w Austrii, a także w Niemczech, takie programy są już realizowane. - To dobre rozwiązanie, bo na drogach maleje tłok. Skraca się też czas transportu, bo kierowca czas przewozu pojazdu koleją może rozliczyć sobie w ramach obowiązkowego odpoczynku - mówi Andrzej Majewski, przewoźnik z Łodzi.
Janusz Piechociński, były przewodniczący sejmowej komisji infrastruktury uważa jednak, że jeszcze nie wszystko stracone. Jego zdaniem, dysproporcja cenowa między przewozem tirów koleją i na kołach wynika z faktu, że opłaty za korzystanie z infrastruktury kolejowej w Polsce są droższe niż za korzystanie z dróg. Jeśli uda się zmniejszyć te różnice np. dzięki dotacjom państwa, wiele aut przeniesie się na tory.