W warszawskim oddziale Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad działa państwo w państwie - sygnalizuje Czytelnik prowadzący przewozy ponadnormatywne.
- Jeden z urzędników, który wydaje tam zezwolenia na ponadgabaryty, nie tylko robi duże trudności, ale jeszcze wiedząc o dacie planowanego transportu i o tym, że przewoźnik niczego u niego nie załatwił, wysyła w danym dniu na trasę Inspekcję Transportu Drogowego, żeby zdybać delikwenta z konieczności jadącego bez zezwolenia - opowiada Czytelnik.
Ten sygnał to echo naszych wcześniejszych publikacji o kłopotach przewoźników z tej branży z załatwianiem formalności przewozowych. Jak dodał nasz rozmówca, niektórzy ponadgabarytowcy obchodzą rygoryzm warszawskiego oddziału GDDKiA i kierują wnioski do centrali tej instytucji na ul. Żelaznej w Warszawie, która formalnie wydaje zezwolenia dla przewoźników zagranicznych. - Chcą jechać np. z Warszawy do Poznania, ale deklarują, że to zagraniczny transport międzynarodowy z Warszawy do Berlina. Wtedy rzecz idzie sprawniej, choć kosztuje o kilkaset złotych drożej. Pan z warszawskiego oddziału strasznie się irytuje, ale jest bezsilny. To, że transport w rzeczywistości nie wykorzystał całej trasy, na którą zostało wydane zezwolenie, jest przecież w tej sytuacji bez znaczenia.
Poszliśmy tym tropem. Inny przewoźnik ponadgabarytowy potwierdził nam taką praktykę: - Pan w oddziale w Warszawie nazywany jest "aptekarzem", bo taki jest dokładny i faktycznie są z nim problemy. Ale nie tylko z nim. W wyjątkowych sytuacjach faktycznie załatwialiśmy więc formalności poprzez centralę w Warszawie. Oni są bardziej przyjaźni.
Skontaktowaliśmy się z "aptekarzem". Odrzuca zarzut, że jest "zbyt dokładny". - To pomieszanie pojęć: ja nie wyrażam zgody, tylko zarządcy dróg, przez które ma przejeżdżać transport. To nie ode mnie zależy!
W Centrali GDDKiA w Warszawie mówią, że nie wychwycili jeszcze Polaków podszywających się pod zagraniczniaków. Potwierdzają jednak, że skrupulatność oddziału warszawskiego czasami powoduje wydłużanie procedur: - Zdarzają się problemy we współpracy z nimi. Staramy się więc puszczać transporty innymi trasami, z ominięciem ich terenów. Przepisy przepisami, ale dużo zależy też od dobrej woli człowieka - powiedziała nam pracownica z działu zezwoleń GDDKiA.