Maszyny leśne. Popyt na leśne kombajny do ścinki i zrywki
Synonimem nowoczesności i wydajności przemysłu leśnego są kombajny zrębowe i zrywkowe oraz ich połączenia. W Polsce pracuje ich ok. 200. To zdecydowanie za mało, jak mówią specjaliści. Jednak maszyn tych ostatnio szybko przybywa. Kombajny leśne to skomplikowane w budowie, naszpikowane elektroniką i elektrohydrauliką maszyny. Ich produkcja wymaga czasu. Polski rynek opanowali trzej najbardziej liczący się na świecie producenci maszyn leśnych. Liderem sprzedaży jest wspomniana firma John Deere. Drugim na liście dostawców wieloczynnościowych maszyn jest renomowana firma fińska Ponsse. Szwedzka firma Valmet, trzeci z kolei dostawca, wprowadziła w ubr. na polski rynek 10 harvesterów i 15 forwarderów.
Duży popyt dotyczy głównie wysoko wydajnych, wieloczynnościowych maszyn. Ich liczba w latach 2006-2007 podwoiła się.
- Ciśnienie polskiego rynku na zakup wielofunkcyjnych maszyn leśnych jest obecnie wysokie. Stąd dość długie terminy czekania na realizację zamówień - mówi Karol Chlebowski, przedstawiciel Poland-Forest w Poznaniu. Firma ta jest autoryzowanym dilerem i serwisantem amerykańskiego koncernu produkującego maszyny rolnicze i leśne John Deere (poprzednio funkcjonowała pod nazwą Timberjack).
- Kombajny leśne to skomplikowane w budowie, naszpikowane elektroniką i elektrohydrauliką maszyny. Ich produkcja wymaga czasu - wyjaśnia K. Chlebowski.
Rynkowi liderzy
Polski rynek opanowali trzej najbardziej liczący się na świecie producenci maszyn leśnych. Liderem sprzedaży jest wspomniana firma John Deere (30 harvesterów, czyli kombajnów zrębowych i 70 forwarderów, czyli ciągników do zrywki). W ofercie ma Harvestera 770D 117 KM, Forwardera 810D 117 KM, Skidera (ciągnik do zrywki dłużycy) 540G-III 130 KM oraz Bundlera (maszyna do zbioru, pakietowania i transportu pozostałości po zrębie) 1490D 163 KM. Drugim na liście dostawców wieloczynnościowych maszyn jest renomowana firma fińska Ponsse, mająca swoje autoryzowane przedstawicielstwo i serwis w Warszawie. W Polsce jest obecnie 18 harvesterów i 30 forwarderów marki Ponsse. W ofercie, w kolejności od najmniejszych do największych, są harvestery Beaver i Ergo, forwardery Gazelle, Wisent, Elk, Buffalo i Buffalo King oraz harwardery (połączenie kombajnu zrębowego z maszyną do zrywki) Wisent Dual i Buffalo Dual. Wymienione maszyny napędzane są dieslami Mercedesa o mocy 175, 177 i 279 KM. Szwedzka firma Valmet, trzeci z kolei dostawca, wprowadziła w ubr. na polski rynek 10 harvesterów i 15 forwarderów. W ofercie znajdują się m.in. harvestery 901.3 190 KM, 911.3 228 KM i 941 270 KM; forwardery 803.3 134 KM, 840.3 168 KM, 860.3 190 KM i 890.3 230 KM. Wymienione maszyny napędzane są dieslami Sisu. Ponadto oferowany jest harwarder 801 Combi z dieslem 190 KM.
Pomyślne prognozy, ale...
Na zdecydowane unowocześnienie parku maszynowego przemysłu leśnego przyjdzie jeszcze poczekać. Według Piotra Miszczuka z firmy Arcon Serwis w Warszawie (dystrybutor produktów marki Valmet), mimo notowanego ostatnio wzrostu popytu, zwłaszcza na harvestery, w porównaniu z krajami skandynawskimi stan umaszynowienia polskiego leśnictwa przedstawia się mizernie.
- W Finlandii, Norwegii i Szwecji dzięki harvesterom pozyskuje się ponad 90 proc. ogółu drewna. Przyjmując, że w Polsce mamy ok. 70 harvesterów, to ich udział jest zaledwie ok. sześcioprocentowy. Pocieszamy się jednak tym, że proces mechanizacji prac leśnych jest nieuchronny z powodu emigracji zarobkowej, wskutek której ubyło rąk do pracy, i dlatego, że nie ma następnego pokolenia robotników leśnych - tłumaczy Piotr Miszczuk.
Dwa pytania do...
Rafała Jajora, redaktora naczelnego pisma przedsiębiorców leśnych "Drwal":
- W Polsce eksploatowanych jest ponad dwieście harvesterów i forwarderów. O ile za mało?
- Powinno być przynajmniej dziesięć razy więcej. Pocieszające jest to, że maszyn przybywa, w ostatnich dwóch latach stan harvesterów zwiększył się z 21 do 67, a forwarderów z 93 do 151. Każda z nich zastępuje kilkudziesięciu drwali-pilarzy. Tyle że nowa maszyna kosztuje co najmniej półtora miliona złotych. Niewielu polskich przedsiębiorców stać na taki wydatek, toteż nabywają przeważnie maszyny używane.
- A nie powinni skorzystać z dotacji unijnych?
- Wskutek niewłaściwego zinterpretowania unijnych przepisów w programie dotacji nie uwzględniono potrzeb sprzętowych przemysłu leśnego. Dotyka to około pięciu tysięcy firm. To obecnie jest największą bolączką. Być może coś się zmieni na korzyść w 2009 r., gdy UE oceni stan realizacji programu i wprowadzi korekty.