Brak unijnych dotacji znacznie ogranicza zakupy maszyn rolniczych. Widać to było podczas wystawy Roltechnika (23-24 sierpnia) w Wilkowicach. Magnesem przyciągającym klientów są nowe produkty i marki. Ciekawostką jest np. wprowadzenie do sprzedaży przez poznańską Agromę maszyn zielonkowych - kosiarek, zgrabiarek, przetrząsarek - mało znanej jak dotąd na polskim rynku niemieckiej marki Fella. Pierwsze wyniki sprzedaży są całkiem obiecujące, podobnie zresztą jak ma to miejsce w przypadku fińskich ładowaczy Agrimatic.Tradycyjnie już wraz z Roltechniką zorganizowano Ogólnopolski Festiwal Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych. To jedyna na tak dużą skalę (blisko 100 traktorów) impreza w Polsce i jedna z najważniejszych w naszej części Europy.
Ślimaczące się procedury związane z wdrażaniem kolejnych programów pomocowych sprawiły, że euforia producentów i dystrybutorów maszyn, z którą mieliśmy do czynienia jeszcze kilkanaście miesięcy temu, to już historia. Dwudniowa Wystawa Maszyn i Urządzeń Rolniczych Roltechnika, odbywająca się corocznie w Wilkowicach (woj. wielkopolskie) przez niektórych nazywana jest rynkowym barometrem. Nic dziwnego, odbywa się w Leszczyńskiem, a zatem rejonie z rolniczą stolicą kraju.
Dużo oglądają, mniej kupują Jeśli frekwencją zwiedzających imprezę mierzyć perspektywy branży maszyn rolniczych, powodów do niepokoju raczej nie ma. Ale to tylko pozory. - Ważne jest, aby to duże zainteresowanie przekładało się na wyniki handlowe, a z tym nie jest najlepiej. W tym roku notujemy co najmniej 10-procentowy spadek sprzedaży w większości grup towarowych - przyznaje Ryszard Wolski z poznańskiej Agromy (dystrybutora sprzętu m.in. marki Zetor, Ferraboli, Sipma), zaznaczając przy tym, że na bardzo wysokim poziomie pozostaje popyt na części zamienne do maszyn.
O regresie w sprzedaży maszyn mówią też przedstawiciele innych firm, m.in. Agro-Masz z Garzyna k. Leszna (diler sprzętu marki JCB oraz John Deere). - Bardzo dużo maszyn sprzedajemy bez dopłat, ale z nimi byłoby to co najmniej o kilkanaście procent więcej - twierdzi Waldemar Klimek (Agro-Masz).
- Do wyjątków, bo sprzedaż w tym przypadku rośnie, należą duże ciągniki z silnikami o mocy powyżej 150 KM. To rezultat ogólnego zwiększania areałów. Większe pola wymagają stosowania coraz większych, nowocześniejszych i wydajniejszych traktorów.
Nowości przyciągają
Magnesem przyciągającym klientów są nowe produkty i marki. Ciekawostką jest np. wprowadzenie do sprzedaży przez poznańską Agromę maszyn zielonkowych - kosiarek, zgrabiarek, przetrząsarek - mało znanej jak dotąd na polskim rynku niemieckiej marki Fella. Pierwsze wyniki sprzedaży są całkiem obiecujące, podobnie zresztą jak ma to miejsce w przypadku fińskich ładowaczy Agrimatic. Te nieduże maszyny o wysokości podnoszenia do około trzech metrów i udźwigu maksymalnym około jednej tony (na Roltechnice pokazał je dystrybutor, firma Agro-Stas z Lasocic, woj. wielkopolskie) poszukiwane są głównie przez rolników prowadzących małe i średnie gospodarstwa hodowlane.
Podobne zastosowanie, jednak zdecydowanie większe gabaryty ma ładowacz Manitou MLT 731.
- To uniwersalna maszyna teleskopowa wykorzystywana w rolnictwie i np. budownictwie - wyjaśnia Włodzimierz Piotrowski z Agromiksu Rojęczyn (woj. wielkopolskie), dystrybutor maszyn Manitou. - Podnosi na wysokość 7 m, udźwig przekracza 3 tony. Do dyspozycji jest kilkadziesiąt różnego rodzaju urządzeń stanowiących osprzęt roboczy.
Oprócz rynkowych nowości z zagranicy były polskie. To m.in. owijarki zaczepiane lubelskiej Sipmy. Z-583 pracują w układzie technologicznym "przód-tył", podobnie jak prasa, wzdłuż pola, a nie w poprzek niego. Maszynę zaopatrzono w stawiacz bel. Innym krajowym produktem są rozdrabniacze tarczowe do drewna oznaczone RT 73. Jak podkreśla Stanisław Księżopolski z produkującego RT 73 Inventora Mokobody (woj. mazowieckie), są to zawieszane maszyny, przy budowie których wykorzystano wiele opatentowanych rozwiązań technicznych (m.in. noże w kształcie półksiężyca), znacznie ograniczających np. zapotrzebowanie na moc. Rozdrabniacze jak dotychczas głównie eksportowano (m.in. do Niemiec, Słowacji, na Ukrainę i Węgry), teraz coraz częściej znajdują też polskich odbiorców (rocznie ponad 100 sztuk).
Nowych ciągników było tym razem nieco mniej niż na ubiegłorocznej Roltechnice. Pokazali je dilerzy marek: Deutz-Fahr, Foton, John Deere, Kubota, Valtra i Zetor.
Dawnych wspomnień czar
Tradycyjnie już wraz z Roltechniką zorganizowano Ogólnopolski Festiwal Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych. To jedyna na tak dużą skalę (blisko 100 traktorów) impreza w Polsce i jedna z najważniejszych w naszej części Europy. Tegoroczna edycja była siódmą z kolei, tę podobnie jak i poprzednie zorganizował klub pasjonatów "Traktor i Maszyna". - Staramy się, aby wiekowe maszyny nie trafiły na złom, odszukujemy je i odrestaurowujemy - mówi Rafał Samelczak, szef klubu. Zwolenników takiego postępowania nie brakuje. Są wśród nich rolnicy, m.in. Henryk Postół z Lipna (woj. wielkopolskie), który swego świetnie zachowanego Zetora K25, rocznik 1955, eksploatuje podczas prac polowych, czy leśniczy Marek Grzywacz z Nowej Wsi (woj. kujawsko-pomorskie), który zaniedbanego Allgaiera (1954), jak sam mówi, "ściągnął od Niemców", odrestaurował, a teraz podziwia i... daje podziwiać innym.
Pytanie do... Sławomira Stasińskiego - właściciela firmy Agro-Stas z Lasocic (Wielkopolska), handlującej maszynami rolniczymi
- Czy brak dotacji to jedyny powód zauważalnego zastoju w sprzedaży maszyn rolniczych?
- Z pewnością nie jedyny, choć jest to powód bardzo ważny. Kto wie jednak, czy nie ważniejsze jest ogólne zmniejszenie dochodowości gospodarstw rolnych wynikające m.in. z olbrzymiego wzrostu kosztów produkcji. Często mówiąc o sytuacji w rolnictwie, widzimy tylko dopłaty, rzadziej zastanawiamy się nad tym, jaki jest ich faktyczny udział w budżetach rolników. Warto zdać sobie sprawę, że w ciągu ostatniego roku praktycznie całe dopłaty areałowe zostały pożarte przez wzrost cen nawozów do produkcji. Na zakup sprzętu zostaje już niewiele środków.